Recenzja gry

LittleBigPlanet 3 (2014)
Waldemar Barwiński
Zuzanna Galia

#NiepotrzebneZmiany

Jaki jest wzór na hit? Bierzemy wszystko, co najlepsze z poprzednich gier w serii, dodajemy lepszą grafikę, zmieniamy platformę na nową generację, dajemy więcej postaci, nową historię, fajnego
Jaki jest wzór na hit? Bierzemy wszystko, co najlepsze z poprzednich gier w serii, dodajemy lepszą grafikę, zmieniamy platformę na nową generację, dajemy więcej postaci, nową historię, fajnego arcywroga i już powinny sypać się dziesiątki. Tak zrobiono w przypadku "LittleBigPlanet 3", jednak musiał się wkraść jakiś babol, bo otrzymaliśmy bardzo dobrą platformówkę, ale najsłabszą odsłonę tej serii.



Zmiana studia deweloperskiego zawsze niepokoi fanów, zwłaszcza jeśli rezygnuje studio, które daną serię stworzyło od zera. Media Molecule kreatywnością mogliby obdzielić tysiąc innych deweloperów – to potwierdzi każdy, kto grał w ich produkcje. Pierwsze i drugie "LittleBigPlanet" to najlepsze platformówki poprzedniej generacji konsol, konkurować z nimi mogą tylko gry od Nintendo. Po tych dwóch grach twórcy powierzyli jednak pieczę nad serią innej firmie, a sami zajęli się nowymi markami ("Tearaway" czy nowy, niezapowiedziany projekt na PS4). O ile zlecenie studiom Double Elven i Tarsier Games stworzenia wersji na PlayStation Vita było dobrą decyzją, o tyle zatrudnienie do produkcji "LittleBigPlanet 3" brytyjskiego Sumo Digital nie było najlepszym pomysłem. Ich portfolio nie zachwyca, więc czemu zostali wybrani?



"LittleBigPlanet 3" rzuca naszego SackBoya do świata Bunkum, w którym niejaki Newton prosi go o pomoc w uratowaniu świata. Razem z nim udajemy się do nawiedzonej willi, aby odbić z rąk złej Niani puszkę po herbacie, w której dawno temu zamknięto potężnych, zagrażających kreatywności tego świata tytanów. Parę minut później okazuje się, że tak naprawdę to Newton jest złym bohaterem, a starsza pani broniła puszki właśnie przed takimi oszołomami jak on. Kobieta ma pretensje ma nie tylko Newtona, ale i do nas, bo choć zostaliśmy przez niego wrobieni, to koniec końców pomogliśmy mu w jego złowieszczym planie. Kreatywność całego Bunkum znów jest zagrożona, więc wyruszamy szukać pomocy u trzech legendarnych bohaterów, którzy już kiedyś zmierzyli się z tytanami – Oddsocka, Toggle’a i Swoopa.



Historia została podzielona na prolog (uwolnienie tytanów), trzy księgi, w których ratujemy jednego z legendarnych bohaterów, oraz oczywiście epilog. W każdej z ksiąg musimy odnaleźć legendarne kule, dzięki którym dostaniemy się do odpowiedniego dla danego etapu legendarnego bohatera, i stoczyć walkę z finalnym przeciwnikiem. Poza tym w każdym z rozdziałów mamy kilka nieobowiązkowych misji pobocznych. Choć wydaje się, że to dużo, to tak naprawdę końcowe napisy możemy zobaczyć już po pięciu godzinach gry. Oczywiście mowa o pędzeniu przed siebie i okazjonalnym zbieraniu naklejek bądź kostiumów, bez zagłębiania się w ukryte przejścia i dodatkowe wyzwania. To niedużo, w porównaniu do poprzednich z gier z serii, ale w sam raz, aby dzieciaki się nie znudziły. 



Wspomniani wcześniej legendarni bohaterowi są grywalnymi postaciami w grze, a każdy z nich ma specjalne umiejętności. Swoop potrafi latać, więc dedykowane mu etapy rozgrywają się w powietrzu. Toogle potrafi zmieniać swój rozmiar i tym samym masę, więc mamy możliwość pokombinowania z zasadami fizyki. Oddsock dla odmiany biega na czterech łapach i jest z nich najszybszy, więc poziomy z nim przypominają trochę przygody niebieskiego jeża z gier Segi. O dziwo, choć do gry wprowadzono nowych bohaterów, sterujemy nimi dosłownie chwilę – główne skrzypce wciąż gra stary, dobry Sackboy. Twórcy uzbroili go w kilka nowych zabawek, między którymi możemy się podczas rozgrywki przełączać. Mamy więc spluwę wciągającą lub wydmuchującą powietrze, kask do zaczepiania się na specjalnych szynach, teleporter czy latarkę. Ba, znalazło się nawet miejsce dla butów dających nam zdolność podwójnego skoku jak w "Titanfall" czy "Call of Duty: Advanced Warfare". W danym momencie możemy korzystać tylko z jednej zabawki, jednak wystarczy przytrzymać kółko na padzie, aby zmienić ją na inną. Jedyny problem w tej opcji napotkałem wtedy, gdy miałem akurat włączony jeden z gadżetów (używamy ich przyciskiem R1) i akurat próbowałem złapać się jakiegoś przedmiotu (również R1). Gra głupiała, przez co ja spadałem w przepaść. Inną sprawą jest, że nie każdemu mogą przypaść do gustu te zmiany, bo niepotrzebnie komplikują rozgrywkę – młodsi gracze mogą mieć problem ze zorientowaniem się, o co chodzi.



Zupełnie nie rozumiem, co stało się z poziomami, które zwiedzamy. Seria "LittleBigPlanet" zawsze wyróżniała się niesamowicie zaprojektowanymi planszami, ich motywami przewodnimi i atrakcjami, jakie tam na nas czekały. W tej odsłonie jest pod tym względem słabo. Oczywiście, gdybyśmy postawili "LBP3" obok innych platformówek, będzie robiła wrażenie, ale w porównaniu do poprzednich gier, nawet wersji na PlayStation Vitę, "trójka" wypada nie najlepiej. Jedyny motyw przewodni, który zapada w pamięć, to ten nawiązujący do kultury rosyjskiej, choć tak naprawdę przez cały czas mamy wrażenie, że gdzieś to już widzieliśmy. Za dużo też rzeczy dzieje się samoczynnie, a za mało tu naszego skakania. W niektórych sekcjach SackBoy wpada na coś, co wygląda jak hardkorowa ścieżką zdrowia, a w rzeczywistości nasze zadanie ogranicza się do wciskania przycisku skoku i akcję kończymy bez draśnięcia. Przeciwnicy, których spotykamy po drodze, to standard dla serii – roboto-podobne dziwactwa, ze specjalnym punktem, na który musimy skoczyć. Gracze, którzy nie znają poprzednich odsłon, będą zachwyceni. Starzy wyjadacze poczują się mocno rozczarowani.



To samo dotyczy grafiki i muzyki. Od momentu uruchomienia gry widać, że była ona projektowana z myślą o PlayStation 3 i dopiero potem przeniesiona na PlayStation 4. Zupełnie nie czuć tu mocy obliczeniowej nowej generacji, a jedyne, czym różnią się od siebie wersje na poszczególne generacje, to rozdzielczość. Wersja na PS3 działa w 720p, a na PS4 ma pełne 1080p. "LittleBigPlanet 3" jest ładną i nieźle zaprojektowaną grą, ale w żaden sposób nie wykorzystuje mocy drzemiącej w nowej konsoli. Zdaję sobie sprawę, że to problem wielu gier tworzonych na obie generacje sprzętów, ale nie zapominajmy, że to dzieło Sony. "LittleBigPlanet 3" powinna być ich wizytówką, pokazem mocy ich platformy. Podobnie jest z przygrywającą w tle muzyką. Wśród kompozycji brakuje zapadających w pamięć utworów, takich jak w pierwszej odsłonie. A już zupełnym nieporozumieniem są dla mnie piosenki z partiami wokalnymi. Do bajecznego, fikcyjnego świata zupełnie nie pasują. 



W kwestii dubbingu zacznijmy od tego, że "LBP 3" zostało w pełni zlokalizowane. Standardem dla tej serii jest rewelacyjne tłumaczenie – z nowymi, utworzonymi na potrzebę gry słowami i polskimi odpowiednikami imion bohaterów. Moim zdaniem lokalizacje tej serii to najwyższa półka, osobiście stawiam je obok dubbingu w bajkach Disneya czy w "Shreku". Polscy aktorzy też dają radę, zwłaszcza że Sony stara się trzymać pewną ciągłość i wciąż mamy tego samego, dobrego narratora. Osoby podkładające głosy pod napotykane przez nas postacie również stanęli na wysokości zadania i nic im nie można zarzucić… Pod warunkiem, że nie zmienicie języka w konsoli na angielski i nie posłuchacie, jak gra brzmi w oryginale. Stephen Fry jako narrator to czyste dobro, a głosu Newtonowi, głównemu złemu, podłożył nie kto inny, jak Hugh Laurie, serialowy "Dr House". Jak dla mnie kradnie on całe show i mógłby mówić, tak po prostu, przez całą grę. Ale to wszystko. O dziwo, polskie teksty są fajniejsze od oryginalnych. Gdyby "LittleBigPlanet 3" pojawiło się w idealnym świecie, to polskie teksty czytaliby Fry i Laurie. A tak musicie już sami zdecydować, w jakiej wersji zagrać. Ja na przykład przełączałem się między nimi co parę etapów.



"LittleBigPlanet" to nie tylko tryb przygody, ale też i kreator. Może nawet przede wszystkim kreator, bo społeczność, jaką zbudowała wokół siebie ta seria, to marzenie każdego dewelopera dającego w swojej grze jakąkolwiek formę kreatora poziomów. W "LittleBigPlanet 3" twórcy poszli na całość i oddali w ręce graczy dokładnie te narzędzia, z których sami korzystali przy tworzeniu trybu przygody. Przyznam szczerze, że nie wiedziałem, co mogę napisać o kreatorze po uruchomieniu go, więc postanowiłem sprawdzić po prostu stworzone za jego pomocą poziomy. Nie potrafię ogarnąć, jak ci ludzie to robią, ale uwierzcie mi – społeczność tej gry potrafi stworzyć rzeczy niesamowite. Skoro jesteśmy już przy kreatorze, warto wspomnieć o bardzo miłym ukłonie Sony w stronę fanów serii. "LittleBigPlanet 3" nie dość, że obsługuje wszystkie DLC, jakie dokupiliśmy do poprzednich gier, to jeszcze przy pierwszym uruchomieniu sprawdza nasz profil i jeśli graliśmy na nim w poprzednie odsłony, importuje wszystko, co odblokowaliśmy w jedynce czy dwójce. Super sprawa.




Zmiana dewelopera nie wyszła tej serii na dobre. Otrzymaliśmy dobrą, całkiem zabawną platformówkę, ale najsłabsze do tej pory "LittleBigPlanet". To wciąż dobra produkcja, którą będziecie się świetnie bawili, grając na jednej konsoli z dziećmi czy młodszym rodzeństwem, jednak dla doświadczonych wyjadaczy to może być za mało. Jeśli lubicie tworzyć własne poziomy i w sumie kupujecie kolejne odsłony tej serii głównie dla kreatora – dodajcie do oceny jedno oczko.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones